poniedziałek, 3 października 2022

Mr. Louis

 











Mr. Louis

Imię: Louis

Nazwisko: Kamara

Wiek: 60

Status: żonaty

Mr. Louis z rodziną 
Na początek – czy mógłby Pan powiedzieć coś o sobie?

Moja żona ma na imię Maria, mamy troję dzieci własnych (Joseph, Augustin, Robot) i czworo, którymi się opiekujemy. Mieszka z nami moja teściowa Aseta. Moi rodzice już nie żyją. Obecnie jestem na emeryturze, a wcześniej uczyłem głownie historii, zarówno w podstawówce, jak i w liceum.

Od zawsze mieszka Pan w Kambii?

Owszem, urodziłem się w Kambii, ale mieszkałem przez krótki okres również w Lungi i Makeni. Obecnie już ponad 40 lat żyję tutaj.

Jakie zmiany Pan zaobserwował w tym czasie?

Tych zmian jest bardzo wiele. Mamy obecnie bardzo dobrą drogę asfaltową – poprzednia była bardzo kiepska i w trakcie pory deszczowej właściwie nieprzejezdna. Dawniej w Kambii była tylko jedna szkoła średnia, dziś jest ich już kilka. Przez jakiś czas mieliśmy elektryczność i prąd – w tej chwili nie ma, ale są plany, żeby przywrócić elektryczność. Miejscowość się rozrasta i przybywa domów, dziś mówimy, że jest Kambia 1, Kambia 2, Kambia 3. Niektóre zmiany są jednak już na gorsze. Życie staje się coraz droższe, zwłaszcza ceny żywności, na przykład ryżu, są coraz wyższe.

     

zachód słońca w Kambii
Jak się żyje w Kambii? Jacy są tutejsi ludzie?

Ostatnio żyje się coraz trudniej ze względu na koszt jedzenia. Ludzie są biedni i nie mają za co jeść. Dlatego wszędzie proszą o pomoc. Jeśli masz pracę i jedzenie, to jesteś szczęśliwy. Jeśli nie, to wtedy… musisz zacząć kombinować jak przeżyć i skąd otrzymać pomoc. Jedzenie i praca dla ludzi tutaj są bardzo ważne. Niektóre organizacje pomocowe nie zawsze trafiają w potrzeby lokalnej społeczności. Realizują swoje projekty przy pomocy własnych pracowników, coś zrobią i pojadą. Po jakimś czasie nie ma nawet śladu po tym, co zrobili. Potrzeba stałej pomocy tu, na miejscu.


Jeśli miałby Pan taką możliwość, to co by pan zmienił?

Chciałbym, aby powstała jadłodajnia dla ubogich i bezdomnych. Dla tych, którzy nie mają pieniędzy na jedzenie. Oraz opieka nad dziećmi ulicy. Niektóre z nich nie chodzą do szkoły, bo zwyczajnie nie stać ich na opłacenie wpisowego, zakup nowego mundurka. Większość z nich to sieroty i nikogo nie interesuje ich los (czy mają gdzie spać, co jeść). Nie mają opiekuna, który rano ich obudzi i powie „wstawaj, pora do iść do szkoły”. Chciałbym to zmienić, aby ktoś się mógł nimi zająć.

Co Pan myśli o działalności naszej misji w tym miejscu?

nasza misja 

Jestem bardzo szczęśliwy, że tutaj jesteście. Widać, jak bardzo ciężko misjonarze tu pracują i ile rzeczy zrobili oraz jak wielu osobom już pomogli. Ja sam pomagałem misjonarzom od czasów szkoły podstawowej. Przychodziłem i pomagałem w drobnych rzeczach. Później, już jako młody człowiek, zostałem katechistą. Odwiedzałem kaplice, prowadziłem spotkania modlitewne i pomagałem ojcom. W całym moim życiu poznałem około 25-30 księży. Naprawdę cała Kambia wam dziękuje, że jesteście. Nie tylko wy, ale również siostry, które też bardzo nam pomagają. Pamiętam trudny okres dla misji podczas wojny domowej i walki z rebeliantami, którzy tutaj dotarli.     Na szczęście dziś już ich nie ma i jesteśmy bezpieczni. Misja nadal może działać i robić wiele dobra.

Misjonarze przyjeżdżają z różnych krajów, głównie europejskich, z własną kulturą. Jest ona zupełnie inna niż wasza. Jest ryzyko, że przez to utracicie swoją kulturę?

Nie. Przyjmujemy tylko niektóre rzeczy, które są dla nas dobre. Prosty przykład – my jesteśmy bardzo energiczni, dlatego zawsze dużo śpiewamy i tańczymy, także na mszy. A u was to chyba niemożliwe. Oczywiście są też rzeczy, które przez ten czas już się zmieniły. Dawniej małe dziewczynki nie mogły jeść jajek albo kąpać się w rzece, to było związane z ich kobiecością. Dziś już nikt w to raczej nie wierzy. W mojej ocenie bardzo dobrze przyjęta została aktywność Kościoła. Pamiętam początki, jak wielu dorosłych przyjmowało chrzest, oraz pewną sytuację, kiedy ludzie pukali do drzwi kaplicy i prosili, żeby pokazać im drogę do Jezusa.

W takim razie jakie są jeszcze inne tradycyjne zwyczaje?

Jest jeszcze niestety kilka takich, których ja nie popieram. To pewne lokalne rytuały. Dwa, może trzy razy do roku przez kilka nocy, gdy grają bębny, porywa się małe dzieci, głównie dziewczynki, do buszu lub nad rzekę i tam są obrzezywane. Przechodzą proces inicjacji. Jeśli kiedyś to zobaczysz, lepiej nie rób zdjęć – to może się dla ciebie źle skończyć. Prawo już dawno tego zabrania, ale ten zwyczaj jest jeszcze silnie zakorzeniony w ludziach. Ja sam pamiętam coś takiego z mojego dzieciństwa, ale wtedy mój tata mnie obronił i tylko w niewielkim stopniu przez to przechodziłem.

Co w takim razie najmilej wspomina Pan z dzieciństwa?

Pamiętam o. Louisa Broni, misjonarza z Włoch. Właściwie przy nim się wychowałem. Przez trzy lata przygotowywał mnie do chrztu i udało się to, gdy byłem w 5 klasie. To on zapraszał mnie zawsze na msze i dopytywał, czemu mnie nie ma, jeśli byłem nieobecny. Zrobił dla mnie bardzo wiele dobrego i przekazał mi wiarę.

Tym razem pytanie z innej beczki. Niebawem rozpocznie się mundial – jak Pan ocenia szanse polskiej reprezentacji?

Nie wiem, jak jest teraz. Dawniej pamiętam, że mieliście bardzo silną drużynę. W 1974 zajęliście 3 miejsce, pokonując Brazylię, a tak naprawdę powinniście wtedy wygrać wcześniejszy mecz z Niemcami i może być mistrzami. Ten mecz pamiętam – Polska przeciwko Niemcom. Lubiłem jeszcze grę Argentyny i Włoch. Z afrykańskich reprezentacji Nigeria chyba jest obecnie na najlepszym poziomie. Aktualnie może być wam ciężko coś osiągnąć, macie dobrych piłkarzy jak Lewandowski, ale musicie grać jak drużyna, wtedy może coś się uda.

P.S.

Mała niespodzianka dla czytelników od pana Luisa. najpierw w języku polskim, a następnie w Krio.



 

Spacery

najbliższy meczet (albo budzik ok. 5.40 muezin zwołuje na modlitwę) prawie się udało ;) krowa jaka jest każdy widzi Tym razem kilka słów o m...