piątek, 13 stycznia 2023

Spacery

najbliższy meczet
(albo budzik ok. 5.40 muezin
zwołuje na modlitwę)
prawie się udało ;)

krowa jaka jest każdy widzi

Tym razem kilka słów o moich spacerach. Mógłbym tutaj puścić wodzę fantazji i napisać, dajmy na to, o spotkaniu z ufoludkami.                   

Które to w celu osiągnięcia pokoju wewnętrznego i z chęci zjednoczenia z wszechświatem, a zarazem oświecone naszą cywilizacją, chciałyby porwać tutejsze krowy, żeby móc popijać kakao gdzieś w innej galaktyce. Ale nie tym razem. Przyczyną nie jest brak krów w tym regionie (czasem rzeźnik ubije jakąś na targu). Zapewne można by też pozyskać odpowiednie ilości ektoplazmy od tutejszych muezinów, którzy sekretnie trzymają ją pod którymś z meczetów. Wtedy dałoby się otworzyć jakiś międzygalaktyczny portal czasoprzestrzenny. Ale nie! Pisać o tym nie będę, bo to bujda na resorach. To tak jakby wmawiać małemu dziecku, że serniczek z rodzynkami jest najlepszy, a pomidorowa to zupa smaczniejsza niż rosół. Tak po prostu NIE jest. Zwyczajnie rzeczywistość jest inna. Ale widoki podczas moich spacerów są… nieziemskie (na tym zakończę wszelkie odniesienia do kosmosu). Oprócz niezwykłych pejzaży zdarzają się sytuacje zabawne oraz te bardziej intrygujące.






  




                                      

                                 


Pierwsza kwestia to powitania i pozdrowienia. Miron Białoszewski porównywał warszawskie bloki do mrówkowców, a inny z polskich wieszczy określał je chowem klatkowym dla ludzi. Tutaj, gdyby lecieć dronem i patrzeć na ludzi, ich małe domki i ścieżki, można by odnieść wrażenie, że widzi się mrowisko. Gęstość zaludnienia jest bardzo duża – nie tylko liczba członków rodziny w jednym domu, ale sama liczba gospodarstw (w odstępie kilku metrów) jest spora. Być może wynika to z lenistwa, bo każdy chce mieć blisko do szkoły, sklepu i do wszystkiego. Może to kwestia transportu, bo z tym kiepsko i każdy chce uniknąć zbędnego przemieszczania się. A może, jak to zwykło się mówić, w kupie raźniej… odnośnie do „tych spraw” – z toaletami też tutaj kiepsko. W domach zdarzają się rzadko, częściej to jakiś wspólny wychodek albo „tuż za rogiem” 😉 Wtedy może być zabawnie, bo ktoś mógł chcieć cię pozdrowić i wyjść w twoją stronę albo pójść na stronę, ostatecznie robi jedno i drugie. Należy grzecznie pomachać ręką, wodząc wzrokiem w innym kierunku, aby jegomościa nie zawstydzić. Podtrzymywanie dalszej rozmowy nie jest zalecane, aby nie przeszkadzać.

Jako że biały człowiek szybko jest rozpoznawany, podczas każdego spaceru kilkakrotnie można usłyszeć swoje imię, opoto lub chinese (o tym już wcześniej pisałem). Można się poczuć trochę jak celebryta. Na dłuższą metę może to być meczące. Sława kosztuje 😉 Dopiero znacznie dalej, gdzie liczba zabudowań maleje, robi się spokojniej i ciszej. Osobiście bardzo lubię te momenty. Można podziwiać tutejszą przyrodę albo przemyśleć kilka spraw.

Spacery są też dobrą okazją do rozmów i poznawania ludzi. Niejednokrotnie ktoś mnie zaczepił, zagadał, poczęstował jakimś świeżym owocem. Czasem podbiegają małe dzieciaki, którym towarzyszy ciekawość i chcą mnie dotknąć, po czym zaczynają porównywać – kolor skóry, szorstkość włosów, duże palce u moich stóp. Te maluchy, które już mnie znają, zazwyczaj zapraszają do wspólnej gry w piłkę albo jakiejś innej zabawy.

Podczas pieszych wędrówek można też poszukiwać odpowiedzi na pytanie zadane przez Adasia Miauczyńskiego: skąd wracają Litwini? Choć ja osobiście wolę obserwować, jak toczy się życie na wiosce. A toczy się dość wolno i spokojnie. Nie wydaje mi się, żeby ktoś się zbytnio przepracowywał. Znaczna część ludzi spędza większość dnia na zewnątrz, siedząc przed domem, kobiety gotują na paleniskach tuż obok w tzw. kuchni lokalnej. Dzieciaki włóczą się bez celu, a starcy debatują albo milczą. I tak im mija dzień za dniem.

tutejsza myjnia w pobliżu rzeki 

państwowa stacja paliw 


Coraz częściej można spotkać różnego rodzaju parady czy też marsze. Co z kolei jest dość barwnym urozmaiceniem codziennej rutyny. Najpierw można by wspomnieć o biegach szkolnych, choć niezupełnie jest to bieg, ani nawet trucht. Po prostu marsz od szkoły do checkpointu i z powrotem. W trakcie gra głośna muzyka z głośnika znajdującego się na samochodzie, który jedzie przodem. Jest głośno, wesoło i w tym dniu nie ma lekcji. Tyle wystarczy. Kolejne przemarsze dotyczą propagowania różnych organizacji, polityków lub eventów. Zwyczajnie chodząca reklama, na czele pochodu niesiony jakiś baner, a uczestnicy mają koszulki z logo danej organizacji lub portretem polityka. Te marsze również są głośne i dosyć radosne. Ostatni rodzaj parad, jaki zaobserwowałem, a zarazem najgłośniejszy, to diabolo dance. Kilku bębniarzy tłucze rytmicznie i głośno w bębny, pomiędzy uczestnikami idzie człowiek w stroju diabła. Na głowie ma maskę (najczęściej jakiegoś zwierzęcia). Potrafią chodzić dzień i noc po kilka razy. Kilku diabłów w kilku miejscach. Część z nich może mieć znaczenie demoniczne. Zazwyczaj, kiedy zauważą, że ktoś chce robić zdjęcie, natychmiast próbują zabrać aparat czy telefon. Jest to owiane sporą dozą tajemnicy. Choć myślę, że niektóre z praktyk związanych z tym zwyczajem są też prawnie zakazane. Cel i przeznaczenie takiego marszu mogą być różne, wiele słyszałem, pytałem też kilku osób. Po czym uznałem, że lepiej o tym nie pisać, aby nie psuć pozytywnego wyobrażenia o Afryce.


                               

Czasem moje spacery kończą się odwiedzinami u naszych sióstr i wspólną modlitwą na koronce do Bożego Miłosierdzia (oczywiście później kawa i rozmowa). Bywa, że zamiast podjechać samochodem na spotkanie katechetyczne do kaplicy albo jednej z bliższych szkół, zdecyduję się na przechadzkę. Wybór jednak uzależniam w dużym stopniu od pogody. O Ile w Polsce musiałbym się martwić o parasol, kurtkę z kapturem lub ciepły polar, o tyle tutaj muszę sobie odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie: czy już albo czy jeszcze nie jest za ciepło. Przy temperaturze powyżej 33 stopni (odczuwalne 36) wystawianie się na zbyt długą ekspozycję na słońcu może być zbyt dużym ryzykiem. Dlatego lepiej skorzystać z samochodu, a spacer przełożyć na godziny wieczorne.

Spacery pozwalają mi również odkrywać i poznawać okolicę. Czasami niektórych rzeczy nie dostrzegamy podczas jazdy samochodem, a idąc dużo wolniej, łatwiej jest się czemuś przyjrzeć. Zdarza się nawet zauważyć coś nowego i ciekawego. Ale o tym już innym razem.

P.S. 

Dobrze jest znać tekst tego psalmu i pomodlić się nim w czasie spaceru.

„Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska

są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity
.

Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.

Ps 23






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spacery

najbliższy meczet (albo budzik ok. 5.40 muezin zwołuje na modlitwę) prawie się udało ;) krowa jaka jest każdy widzi Tym razem kilka słów o m...