![]() |
| Może Godot przyjdzie ? |
Czas płynie tutaj zupełnie inaczej. Afrykańczyk
mógłby powiedzieć swojemu koledze w Europie: „Wy macie zegarki, a my mamy czas”.
To fakt – nie ma tu zbędnego pośpiechu. Wszystko można załatwić na spokojnie.
Niedawno byliśmy z geodetą dokonać pomiaru ziemi, co
miało zająć chwilę, a trwało ponad 2 h, ale kto by się tym przejmował. Inne rzeczy,
które mieliśmy zrobić w tym czasie, zrobimy później albo jutro. Jeśli się nie
uda, to… to się nie uda – przecież nikt nie jest idealny. Innym razem, kiedy
pojechałem do sióstr klarysek, aby odprawić mszę, po jej zakończeniu poszliśmy
na śniadanie i kawę. Moją uwagę przykuł zegar na ścianie, którego wskazówki
zatrzymały się pięć minut po dziesiątej. Była to zła godzina, minęła ledwie
ósma. Ale skoro zegar pokazywał już dziesiątą, a ja powinienem być około
dziewiątej u siebie, to pomyślałem sobie w duchu, że i tak jestem spóźniony,
więc po co się śpieszyć 😉
![]() |
| wieża zegarowa |
Trzeba też się przyzwyczaić, że na większość rzeczy
należy poczekać. I tak na przykład kierowca motoru zwolni na drodze i zjedzie
do prawej krawędzi, czekając, aż większy samochód go wyprzedzi. Pacjenci w
szpitalu poczekają, żeby lekarz mógł zjeść śniadanie, przecież potem i tak ich
zbada. Ludzie w kościele zaczekają na księdza, który mógł mieć kłopoty z
dojazdem – w końcu bez niego i tak msza się nie zacznie. Bywa, że to czekanie
przedłuża się w nieskończoność. Chwilami przypomina to sytuację bohaterów sztuki
„Czekając na Godota”, kiedy to samo oczekiwanie staje się pewnego rodzaju formą
organizowania wolnego czasu. Myślę, że pewnym symbolem ich podejścia do kwestii
czasu jest nieukończona wieża zegarowa na pobliskim skrzyżowaniu dróg. I coś mi
się wydaje, że już nie zostanie ukończona, no bo po co się śpieszyć. Zresztą obecnie
już chyba nie jest potrzebna. Od jakiegoś czasu na dachu naszej kaplicy
znajduje się głośnik od elektrycznych dzwonów kościelnych. Słychać z niego
uderzenia dzwonu o pełnej godzinie oraz jest wygrywana melodia na Anioł Pański
i Apel Jasnogórski. Mieszkańcom spodobał się te pomysł i dziękowali nam za to.
A my z kolei cieszymy się, że nie tylko głos muezina jest tutaj słyszalny, ale
w ten sposób zaznaczamy obecność chrześcijan na tej ziemi.
![]() |
| karetki gotowe do wyjazdu |
![]() |
| poczekalnia w szpitalu |
![]() |
| izba przyjęć w miejscowym szpitalu |
![]() |
| czas na spotkanie ze znajomymi |
Pamiętam jedną z historyjek, która jest
używana jako przykład homiletyczny.
Pewien chłopiec poprosił swojego tatę, aby przyszedł
do jego pokoju przed snem. Zmęczony ojciec po całym dniu pracy dość niechętnie
dał się namówić. Ku jego zdziwieniu syn nie chciał bajki na dobranoc, ale
poprosił o pożyczkę 20 zł. Rodzic zirytowany zaczął robić dziecku wykład o wartości
pieniądza i tłumaczyć, ile musi się trudzić, żeby je zarobić. Chłopiec zapytał:
-Tato, ile kosztuje godzina twojej pracy?
W odpowiedzi usłyszał:
-
Zarabiam 20 zł.
- W takim razie, jeśli dasz mi te 20
zł, będę mógł kupić godzinę twojego czasu i pobawisz się ze mną?
Cóż, bywa i tak, że jesteśmy jak ten ojciec, zbyt
zajęci i zapracowani, a czasem jak chłopiec – i chcemy kupić cenny czas od
kogoś, na kim nam zależy, choć stawka może być za wysoka. Tutejsi mieszkańcy
mają czas dla każdego. W minionym tygodniu zakończyliśmy odwiedziny domowe u
naszych parafian. Część z nich spodziewała się naszego przyjścia (byli na mszy
w niedzielę, więc wiedzieli), ale pozostali byli zaskoczeni. Jednak nikt nie powiedział
„nie mam czasu”, wręcz przeciwnie, można byłoby zaobserwować, że każdy starał
się uczestniczyć w spotkaniu. Starsza kobieta przerywała pranie, młodsza
wyciągała dziecko z kąpieli, a jeszcze ktoś biegł po krzesło do innego
pomieszczenia. Spotkanie z drugim człowiekiem jest ważniejsze niż jakaś
aktualnie wykonywana praca. Czasami może to być zabawne, kiedy idzie się do
banku lub urzędu i zanim załatwimy swoją sprawę, trzeba wymienić wszelkie
pozdrowienia. Trzeba się przywitać, spytać, co słychać, jak się sprawy mają
itd. (o żonę może lepiej nie pytać, bo jeśli się okaże, że jest więcej niż
jedna, to będzie trwało zbyt długo).
Kiedyś słyszałem historię, że papież JP II po jednej
z pielgrzymek podczas powrotu do Watykanu zagadał się z pewnym człowiekiem tak,
że wylot musiał zostać opóźniony. Nie wiem, czy ta sytuacja wydarzyła się naprawdę,
ale to by mi pasowało do tego świętego. Zawsze ważny dla niego był drugi
człowiek i potrafił się przy nim zatrzymać. To jest, chyba jak do tej pory
jedno z ciekawszych moich odkryć na temat kambijczyków. Otóż doszedłem do wniosku,
że to nie oni zależą od czasu, ale to od nich zależy, na co ten czas poświęcą. To
może być jeden z ich kluczy do szczęścia, bo choć posiadają niewiele, to mają
jedną z najcenniejszych rzeczy – czas dla drugiego człowieka. Nawet jeśli
spotkałem tutaj kogoś mieszkającego w pojedynkę (zdarza się to bardzo rzadko),
to wątpię, żeby czuł się samotny.
Jeśli mogę coś zaproponować Tobie, drogi czytelniku, to zrób pewien eksperyment i przez jeden dzień albo kilka godzin nie patrz na zegarek. Może dzięki temu poczujesz się szczęśliwszy i bardziej wolny. A jeśli to się nie uda, to odezwij się do kogoś z twoich bliskich – może właśnie na to czeka, tylko nie ma odwagi o to poprosić i zapytaj, co u niego słychać, jak sobie radzi, jak się dziś czuje (o żonę nie pytaj 😉). Mam nadzieję, że będziesz pozytywnie zaskoczony. Czasami jedna wspólnie spędzona chwila razem lub poświęcona na krótką rozmowę z kimś bliskim daje bardzo wiele. Dla chrześcijanina niedziela powinna być dniem, kiedy poświęca czas najbliższym, a więc najpierw Bogu, a następnie rodzinie. Naszym tutejszym parafianom nie trzeba o tym specjalnie przypominać.
![]() |
| chwila zatrzymania się |
Usiądź na chwilę weź łyk kawy i poczuj, jak ona smakuje (nie przeglądaj fb, nie myśl o tym co później itd.) Tym razem zakończę swój post cytatem z księgi Koheleta:
„Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co
zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania
się od nich,
czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju.
Cóż przyjdzie pracującemu
z trudu, jaki sobie zadaje?
Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi,
by się nią trudzili.
Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie,
dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata,
tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł,
jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.
Poznałem, że dla niego nic lepszego,
niż cieszyć się i o to dbać,
by szczęścia zaznać w swym życiu.
Bo też, że człowiek je i pije,
i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie
–
to wszystko dar Boży.
Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg,
na wieki będzie trwało,
nie można do tego nic dodać
ani od tego czegoś odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go [ludzie] bali.
To, co jest, już było,
a to, co ma być kiedyś, już jest;
Bóg przywraca to, co przeminęło.
I dalej widziałem pod słońcem:
w miejscu sądu – niegodziwość,
w miejscu sprawiedliwości – nieprawość.
Powiedziałem sobie:
Zarówno sprawiedliwego, jak i bezbożnego
będzie sądził Bóg;
na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
jest czas wyznaczony”.
Koh 3,1-17





























